Przy okazji spytałem, czy coś im mówią takie nazwiska jak Jackson Pollock, Mark Rothko, Terry Kitchen, Truman Capote, Nelson Algren, Irwin Shaw czy James Jones. Ludzie ci nie tylko przeszli do historii sztuki albo literatury, ale też odegrali ważne role w dziejach okręgu Hampton. Młodzież nic o nich nie wiedziała. To wszystko, co mam do powiedzenia o sztukach pięknych i literaturze jako o sposobie na nieśmiertelność.
Miałam ochotę zacytować ten fragment w zupełnie innym kontekście, ale przeczytałam o wynikach tegorocznych matur i nie mogłam nie pomyśleć o licealistach przekonanych, że program nauczania, który ich dotyczy jest trudniejszy niż kiedykolwiek i że nie ma sensu nauka niczego, "co im się nie przyda". A ja widzę młodzież, która nie zna alfabetu, nie orientuje się w podstawowych zagadnieniach kultury i życia społecznego, nie potrafi dokonać najprostszych obliczeń bez użycia kalkulatora, nie zna nazwisk klasyków literatury. Moim zdaniem to jakiś sposób upośledzenia i nie chwaliłabym się swoją ignorancją i niedouczeniem, ale próbowała swoją indolencję choć złagodzić. Ale to ja, a ja nie jestem już młodzieżą, z czego w powyższym kontekście powinnam się cieszyć.
Fragment z: Kurt Vonnegut,
Sinobrody. Warszawa: Wydaw. Bellona, 1993
(mam podejrzenia, że przeciętny nastolatek nie wie również kto to Vonnegut czy Sinobrody, ani który z nich jest postacią fikcyjną)
(w każdym razie Terry Kitchen jest wytworem wyobraźni Vonneguta)