30 lipca 2012

Rachunek


Trzy dni później wyjechałeś i wybuchła wojna. Oboje ją przeżyliśmy. Czy na szczęście?
Kobieta w Berlinie to zapis wydarzeń z ostatnich dni wojny - wkroczenie Rosjan do miasta, walka mieszkańców z głodem, strach przed brutalnością i gwałtami na kobietach.
Podziwiam siłę autorki, jej rzeczowość i dążenie do normalnego życia mimo przerażających okoliczności, ale mimo pozornego spokoju i godzenia się z rzeczywistością, w tle jej opowieści czai się groza.
 Czy to szczęście - przeżyć? Straciła dom, pracę, narzeczonego. W całym tym piekle nie straciła godności.
Po tylu upokorzeniach i walce o własne bezpieczeństwo została osądzona przez najbliższą osobę, niesłusznie.
Chętnie opowiadali historie, w których przedstawiali się w najlepszym świetle. Za to my będziemy musiały trzymać język za zębami, będziemy musiały się zachowywać tak, jakby nas, właśnie nas, przypadkiem oszczędzono. Inaczej żaden mężczyzna nie zechce nas dotknąć.
Mężczyźni wracają z wojny, wyczekani. Żywi, czy nie - bohaterowie. Chcą mieć w domu sielankę, nie ofiary wojny, którymi stały się ich kobiety. Nie radzą sobie z krzywdą swoich żon, sióstr, córek.
U schyłku wojny następuje, oprócz wielu innych klęsk świata, także klęska mężczyzn jako płci.
Anonyma dwa lat później mówi:
Żadna z ofiar nie może nosić swoich cierpień niczym cierniowej korony. Jak w każdym razie mam uczucie, że to, co mnie spotkało, wyrównało w pewien sposób rachunek.
Szanuję jej zdanie i jestem pod wrażeniem jej postawy pozbawionej nienawiści, choć trudno mi pojąć pogodzenie się z taką rzeczywistością.


Anonyma, Kobieta w Berlinie. Zapiski z 1945 roku. Warszawa: "Świat Książki", 2009