Mój mąż wplątał się w romans. Cherdez la femme. Gdzie ona jest?
Trzeba przetrząsnąć sypialnię. Zetrę jej piętno z materaca, ze szczeliny
między pościelą a poduszką. Czy to odcisk jej ciała, lekki, lecz dostrzegalny?
Moje radioaktywne dłonie z pewnością ją wyczują. Odnajdę każdy jej włos, sprawdzę
najmniejszy ślad obecności jej ciała.
Dajcie mi garnek, pozwólcie zmienić się w kanibala. Będę się nią delektować z większą niż on przyjemnością. Jeśli jest dla niego tak pysznym kąskiem, porozkoszuję się jej smakiem. (...) A potem ją wypluję.
Gdzie śrubokręt? Zdejmę wszystkie zawiasy. Koniec z prywatnością w łazience. Z ukradkowym czytaniem liścików miłosnych. (...)
Ręce mi się trzęsły, a z nimi papiery, gabinet i nasze życie - aż gazeciarz na rogu ulicy złapał swoje dzienniki i przez sekundę poczuł te katusze, nie wiedząc dlaczego.
Gdzie ona jest? Pod dywanem? Pomiędzy szybami okna? Wdychałam ją. Jej molekuły, powietrze nią przepełnione, skupiska żywego ciała.
Oczyść to miejsce, oczyść.
Otworzyłam okna gabinetu i zrobiłam eksperyment grawitacyjny. Co szybciej spadnie - odtwarzacz CD czy laptop?
A z nimi niech lecą słowa. Nienawiść. Gniew. Ból. Podobno słowa nic nie znaczą. To tylko słowa. Są lekkie, niczego nie zmieniają. Jak odbijane lotki. Są nierealne, to tylko zręczna gra. (...)
Słowa nie spadają. Krwawiłam słowami. Poszłam do łazienki, żeby je zmyć, ale gdy wyciągnęłam rękę spod czystej zimnej wody, znów podeszły w górę, czerwone i płynne, niebezpieczne, rozkruszone - rozbite naczynie mojej miłości.
Opis napadu zazdrości - rewelacyjny! Emocjonalna wiwisekcja zranionej osoby. Żadne tam - jak będzie chciał odejść, to proszę, droga otwarta, bez żalu. Nieprawda!
Co się czuje w takim momencie? Czytając ten opis, wiem.
Brzdęk. Ból w głowie. Potem niżej. (...) Ból jest wszechogarniający niczym kochanek. Przyszły mi na myśl osiemnastowieczne niemieckie ryciny, na których zakapturzona Śmierć adoruje żywych. Moja sytuacja jest równie obsceniczna. W głowie mam tylko seks. Stałam się własną pornografistką. Jego ciało. Jej ciało. Moje ciało. Nierozłączne, splecione, mroczne.
(...)
Nie byłam w stanie wycisnąć z siebie słowa czy łzy. Mój umysł próbował wznowić oddychanie w potopie brudnej wody.
Autorka przypomina, żeby - mieć się nieustannie na baczności. Nie matowieć, nie przyzwyczajać się, nie myśleć, że związek jest na zawsze i sam się toczy. Nie popadać w rutynę.
A ja dodam - zmieniać siebie i miejsca, nie obrastać w rzeczy. Dbać o siebie samych i siebie nawzajem.
Obnosiliśmy się z naszym małżeństwem jak z trofeum i uważaliśmy, że mamy do tego prawo. Polerowaliśmy tę zdobycz, zapominając zadbać o siebie.Trofeum lśniło coraz bardziej, a my matowieliśmy. Czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Co z tego, że byliśmy odrobinę przykurzeni i sfatygowani?
(...)
A gdy zabiliśmy tych, którymi mieliśmy się stać teraz, co zrobiliśmy z ciałami? To, co czyni większość ludzi - ukryliśmy je pod deskami podłogi i przywykliśmy do smrodu.
Smrody eliminować, nie hodować trupów.
Jeanette Winterson, Dyskretne symetrie. Poznań: Rebis, 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz