Był u mnie w pracy pan z lokalnej gazety (zasięg - kilka powiatów). Miał pisać artykuł o gruntownie wyremontowanym budynku i instytucjach, które się w nim mieszczą, o licznych zmianach, które w tym miejscu nastąpiły w ostatnim czasie. Przyszedł, cyknął dwa [sic!] zdjęcia i uciekł. A ja miałam przemowę o zmianach, zaletach i innowacjach. Pan nie był zainteresowany. Ciekawe co znajdzie się w gazecie?
Jeśli chodzi o prasę lokalną, to nie jest wyjątkowa sytuacja. Zazwyczaj zainteresowanie dziennikarzy (?) ogranicza się do kilku słów przez telefon i przeczytania informacji na stronie internetowej zainteresowanego.
Zdarzyło mi się zobaczyć w różnych miejscach własne słowa podpisane czyimś, nie moim, nazwiskiem. Bez mojej zgody, oczywiście. Są gazety które chętnie zamieszczają różne informacje, ważniejsze lub mniej ważne - o ile gotowy tekst z kompletem zdjęć (z których wybrane zostaną niekoniecznie najlepsze) trafi na redakcyjne biurko.
Na gazety wydawane przez samorząd też idą pieniądze z naszych podatków. Naprawdę chciałabym rzetelnej, ciekawej i pełnej informacji miejskiej gazety, niekoniecznie na papierze kredowym :-/
25 marca 2011
23 marca 2011
Projekt
"Biblioteki publiczne mogą być łączone z innymi instytucjami kultury, jeżeli połączenie nie spowoduje uszczerbku w wykonywaniu dotychczasowych działań"
(projekt nowelizacji ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, art. 4, ust. 4)
Taaak, i kto to oceni? Rada gminy? Burmistrz/wójt? Biblioteki w większych miastach się pewnie obronią (gorzej już będzie z filiami), ale małe miasteczka, wsie? Włodarze gminy, alfy i omegi, którym nie można wypomnieć głupoty (bo oni się przecież nie mylą, oni nie robią błędów. Wójt, więc mondry jest przecież, kto się zresztą wychyli? I nie dostanie potem pozwolenia na budowę/ akcesji na alkohol/ miejsca w przedszkolu w jedynym w gminie przedszkolu/ itd.) zrobią co uznają za słuszne. A co uznają? Można przecież postawić pół etatu bibliotekarza na wieś (bo przecież zawód bibliotekarza jest tak wysoko opłacany w Polsce i gmina zaoszczędzi krocie na dodatki dla radnych i podwyżkę dla wójta/burmistrza).
Taki więc minister Zdrojewski, popierany przez premiera, ma pomysł na rozwój czytelnictwa w Polsce.
(projekt nowelizacji ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, art. 4, ust. 4)
Taaak, i kto to oceni? Rada gminy? Burmistrz/wójt? Biblioteki w większych miastach się pewnie obronią (gorzej już będzie z filiami), ale małe miasteczka, wsie? Włodarze gminy, alfy i omegi, którym nie można wypomnieć głupoty (bo oni się przecież nie mylą, oni nie robią błędów. Wójt, więc mondry jest przecież, kto się zresztą wychyli? I nie dostanie potem pozwolenia na budowę/ akcesji na alkohol/ miejsca w przedszkolu w jedynym w gminie przedszkolu/ itd.) zrobią co uznają za słuszne. A co uznają? Można przecież postawić pół etatu bibliotekarza na wieś (bo przecież zawód bibliotekarza jest tak wysoko opłacany w Polsce i gmina zaoszczędzi krocie na dodatki dla radnych i podwyżkę dla wójta/burmistrza).
Taki więc minister Zdrojewski, popierany przez premiera, ma pomysł na rozwój czytelnictwa w Polsce.
16 marca 2011
12 marca 2011
Gauguin
Noa Noa, wspomnienia Paula Gauguina z jego dwóch pobytów na Tahiti, gdzie mieszkał wśród Maorysów, z vahiną (kobietą) Techurą.
Gauguin pisze egzaltowanym stylem człowieka zachłyśniętego dzikością, pierwotnością i egzotyką.
Czyta się to, wbrew pozorom, bardzo przyjemnie, nie mam poczucia, że jego zachwyt jest jedynie pozą.
Jak to jest, że niejednokrotnie podobny styl wypowiedzi mnie irytuje, a tu opowieść mnie wciągnęła?
Książeczka niewielka, przetykana reprodukcjami obrazów Gaugina, szkoda, że biało-czarne (rok wydania 1959 jest to jednak, jedyną kolorową wklejam poniżej), intensywne, nasycone kolory pasują idealnie do opisów. Reprodukcji jest 17, wielu z nich wcześniej nie widziałam, choć twórczość Gaugina trochę znam.
W pewnym miejscu spisuje modlitwę Techury, którą także chciałabym zacytować:
Paul Gauguin, Noa Noa. Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1959
Gauguin pisze egzaltowanym stylem człowieka zachłyśniętego dzikością, pierwotnością i egzotyką.
Działalność ludzką trawi tam [w Europie] wyłącznie troska o nieuchwytne jutro, a gdy mogą sobie nieco pofolgować, przeszłość, której nie przeżyli w jednej żywotnej postaci teraźniejszości, ożywa w ich myśli spalonej żalem, gorzka od uraz. Żale i wyrzuty, nadzieje i pragnienia - byli i będą. Nigdy nie są.
Ja teraz, teraz w Ziemi Rozkosznej, naprawdę j a szanuję drobne codzienne wydarzenia i ich głębokie znaczenie. Z prostotą cieszę się słońcem, gdy świeci. Ja teraz umiem żyć.
Czyta się to, wbrew pozorom, bardzo przyjemnie, nie mam poczucia, że jego zachwyt jest jedynie pozą.
Jak to jest, że niejednokrotnie podobny styl wypowiedzi mnie irytuje, a tu opowieść mnie wciągnęła?
Książeczka niewielka, przetykana reprodukcjami obrazów Gaugina, szkoda, że biało-czarne (rok wydania 1959 jest to jednak, jedyną kolorową wklejam poniżej), intensywne, nasycone kolory pasują idealnie do opisów. Reprodukcji jest 17, wielu z nich wcześniej nie widziałam, choć twórczość Gaugina trochę znam.
W pewnym miejscu spisuje modlitwę Techury, którą także chciałabym zacytować:
Strzeż mnie od czarów i od złej rady,
Od nagłej uchroń mnie śmierci,
Od złorzeczenia i od przeklinania,
Strzeż mnie od kłótni przy podziale ziemi!
Niech pokój króluje wokół nas!
Chroń mnie od dzikich, Boże wojowników,
I strzeż mnie przed tym, co krąży groźb pełen,
Co lękiem rad jest przejmować!
I przed tym, komu włos się zawsze jeży!
Bym żyła wraz z duchem mym,
O Boże mój!
Paul Gauguin, Noa Noa. Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1959
3 marca 2011
Jonasz Kofta
Który lepszy na dzisiejszy dzień?
Na tę chwilę skłaniam się ku pierwszemu, ale mam nadzieję, że ta zima w końcu minie...
Staczać się trzeba powoli
Kiedy codzienność zmęczy ci oczy
A skrzydeł nie masz, by odfrunąć
Narasta w tobie chęć, by się stoczyć
Wypoczynkowo obsunąć
Nie ma powodu się niepokoić
Gdy tej zasady sens uchwycicie
Staczać się trzeba powoli
Żeby starczyło na całe życie
Być wzorem dla samego siebie
Modelem opiewanym w pieśniach
Bardzo chwalebne, ale sam nie wiesz
Kiedy sam siebie zaczniesz przedrzeźniać
Życie to nie jest jeszcze życiorys
Życie powstaje w brudnopisie
Tylko staczać się trzeba powoli
Żeby starczyło na całe życie
Kiedy już wlazłeś pod górę
Nerwy ci drgają napiętą struną
Czas spuścić z tonu, trochę się stoczyć
Wypoczynkowo obsunąć
Pora balladkę w morał ustroić
Więc - chociaż bywa rozmaicie
Staczać się trzeba powoli
Żeby starczyło na całe życie
Kiedy się dziwić przestanę
Kiedy się dziwić przestanę
Gdy w mym sercu wygaśnie czerwień
Swe ostatnie, niemądre pytanie
Nie zadane, w połowie przerwę
Będę znała na wszystko odpowiedź
Ubożuchna rozsądkiem maleńkim
Czasem tylko popłaczę sobie
Łzami tkliwej i głupiej piosenki
By za chwilę wszystko zapomnieć
Kiedy się dziwić przestanę
Kiedy się dziwić przestanę
Będzie po mnie
Kiedy się dziwić przestanę
Zgubię śpiewy podziemnych stumieni
Umrze we mnie co nienazwane
Co mioczy jak róże płomieni
Dni jednakowym rytmem pobiegną
Znieczulone, rozsądne, żałosne
Tylko życia straszliwe piękno
Mnie ominie nieśmiałą wiosną
Za daleko jej będzie do mnie
Kiedy się dziwić przestanę
Kiedy się dziwić przestanę
Będzie po mnie
Kiedy się dziwić przestanę
Lżej mi będzie i łatwiej bez tego
Ścichną szczęścia i bóle wyśmiane
Bonie spytam już nigdy - dlaczego?
Błogi spokój wyrówna mi tętno
Gdy się życia nauczę na pamięć
Wiosny czułej bloesne piękno
Pożyczoną poezją zakłamię
I nic we mnie i nic koło mnie
Kiedy się dziwić przestanę
Kiedy się dziwić przestanę
Będzie po mnie
Na tę chwilę skłaniam się ku pierwszemu, ale mam nadzieję, że ta zima w końcu minie...
Subskrybuj:
Posty (Atom)