30 czerwca 2011

Miasto

Róg Warszawskiej i Mielęckiego w Katowicach zaskoczył mnie muralem Marcina Maciejowskiego. Dawno w mieście nie byłem.
W innym znaczeniu niż autorzy (Maciejowski - muralu i Mehoffera - tytułu), ale ja też dawno nie byłam. Nawet, gdy jestem mam poczucie takiego oderwania od miasta, że aż mi z tego powodu przykro. I dziw mnie nieustanny ogarnia, gdy mieszkańcy mojej prowincji ją lubią. Lub mówią, że lubią.
Mojemu miasteczku brak wszystkich zalet zarówno wielkich miast, jak i wsi, posiada za to wszystkie wady tak miast, jak i wsi.
Nawet będąc akurat w wielkim mieście już za nim tęsknię i żałuję tego, że prędzej czy później czas wracać.

20 czerwca 2011

Murale

Artyści wychodzą na ulice :-)
W Katowicach natknęłam się na murale na Mariackiej Tylnej (lepiej późno niż wcale), dzięki temu poznałam kilka nazwisk (i czym prędzej poszukałam czym jeszcze się zajmują te osoby. Poszukałam i się zachwyciłam): Raspazjan, Mona Tusz

Magda Drobczyk (nie na Mariackiej, trochę dalej, w przejściu podziemnym do ulicy Wojewódzkiej).

Jeszcze Aryz, choć niepolski artysta, trudno go nie wymienić i - trudno nie zauważyć kury. Kurę widać również z pociągu.

Prawdę mówiąc, tyle szumu było wokół murali z Mariackiej Tylnej, że spodziewałam się ich więcej, a tu skromnie trochę, mam nadzieję, że wszystko przed nami.
Prace Magdy Drobczyk zainteresowały mnie głównie ze względu na tematykę, zaskoczyły mnie pozytywnie. W egipskich ciemnościach przejścia wydają się mieć poza tym zupełnie inną kolorystykę, widziałam je już wcześniej, teraz - w blasku flesza - ukazały się jak zupełnie inne obrazy (więcej).
Raspazjan - wszystko super, także fotografie.

16 czerwca 2011

Wróg

Wydawałoby się, że spoiwem wiążącym członków jakiejś grupy jest wspólny język, wspólna kultura i historia, wspólnie podzielane wartości; tymczasem okazuje się, że żadne pozytywne spoiwo nie jest na tyle silne, by połączyć ludzi. Jedyną rzeczą, która może zbliżyć ich do siebie, jest wspólny wróg.

Eric-Emmanuel Schmitt, Ulisses z Bagdadu. Kraków: Znak, 2010

7 czerwca 2011

Brzytwa

Uwielbiam brzytwę Ockhama
I zasadę wyjaśniania,
w myśl której
wytłumaczenie najprostsze
jest najbardziej
godne zaufania.
/Kurt Vonnegut/

Gdyby ktoś nie wierzył, brzytwa Ockhama naprawdę istnieje i brzmi: Entia non sunt multiplicanda praeter necessitatem, czyli: Nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę.
Bytów nie mnożyć, fikcyj nie tworzyć, tłumaczyć fakty jak najprościej.
Pluralista non est ponenda sine neccesitate.
Zasadą naczelną jest unikanie wszystkiego, co zbędne i przyjmowanie tylko tego, co konieczne w tłumaczeniu rzeczywistości. Lub, jak powiedział Izaak Newton:
Nie należy uznawać więcej przyczyn dla rzeczy naturalnych, niż takich, które są zarówno prawdziwe i wystarczające by wyjaśnić ich cechy.
Swoją drogą, o brzytwie się pamięta, stosuje się ją na pprzykład w ekonomii (jako zasadę ekonomii myślenia), a kto wie czym Ockham się zajmował i czym zasłużył szczególnie? Znamy i używamy czasem nazwisk osób, o których tak właściwie nic nie wiemy, cytujemy złote myśli, a może poza znanym nam aforyzmem człowiek ten jest nudny lub niewarty poznania?

Ockham zajmował się logiką, dążył do jej odseparowania od metafizyki. Podstawą jego filozofii był woluntaryzm (czyli wszechmocna wola Boga, od której zależne są własności bytu) i ekonomia myślenia. Jego rozważania dotyczące przedmiotu poznania doprowadziły pośrednio do odróżnienia języka logiki od metajęzyka. Co z kolei było podwaliną nowej semantyki.

Ale kto wie, co to jest semantyka ;-)

6 czerwca 2011

Wrocław

... znowu ;-)

Pięknie.

Choć oprócz wszystkich zalet wielkiego miasta Wrocław nie unika także wad wielkiego miasta. Nie ruch samochodowy mam tu na myśli - z tej złej strony Wrocław ujawnił się w tym roku jako miasto tysiąca remontów i, szczególnie irytująco, miasto kup i psów bez kagańców (w tej kolejności).

A niektóre miejsca mnie zaskoczyły, na przykład
w zeszłym roku wyglądał tak, kilka innych zabytków także odnowiono. Inna sprawa, czy mi się to żółte podoba, faktem jest, że w zeszłym roku na Cerkiew żal było patrzeć. Bastion Sakwowy nie miał tyle szczęścia na przykład, wciąż jest przystanią dla żuli.

Wrocław moimi oczami.