Róg Warszawskiej i Mielęckiego w Katowicach zaskoczył mnie muralem Marcina Maciejowskiego. Dawno w mieście nie byłem.
W innym znaczeniu niż autorzy (Maciejowski - muralu i Mehoffera - tytułu), ale ja też dawno nie byłam. Nawet, gdy jestem mam poczucie takiego oderwania od miasta, że aż mi z tego powodu przykro. I dziw mnie nieustanny ogarnia, gdy mieszkańcy mojej prowincji ją lubią. Lub mówią, że lubią.
Mojemu miasteczku brak wszystkich zalet zarówno wielkich miast, jak i wsi, posiada za to wszystkie wady tak miast, jak i wsi.
Nawet będąc akurat w wielkim mieście już za nim tęsknię i żałuję tego, że prędzej czy później czas wracać.
No to ja jestem jednym z tych, co lubią to małe, prowincjonalne miasteczko. A mówię co myślę i co wiem. Przez kilkanaście lat mieszkałam na wsi i teraz tym bardziej doceniam. A wielkie miasta lubię tylko od czasu do czasu i za nimi nie tęsknię- o, nie! Nawet całkiem ostatnio doceniłam ciszę wsi G. oddalonej od miasta K. o ok. 30 kilometrów. Ale za G. nie tęsknię. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńA ja jestem niespełnione zwierzę miejskie ;-) Nawet na wakacje wolę jechać tam, gdzie blisko do wysoko rozwiniętej cywilizacji i gdzie komunikacja miejska działa bez zarzutu. Spokój, cisza, głusza i przyroda są mi potrzebne, ale jako odskocznia a nie codzienność. Szczególnie żałuję omijających mnie i moją rodzinę możliwości, jaką daje miasto - rozrywka, nauka, obcowanie z kulturą i sztuką (także, a może właśnie szczególnie tą żyjącą na ulicy).
OdpowiedzUsuń