15 marca 2010

Gasset

Co u Gasseta rzuciło mi się w oczy? Duże poczucie własnej wartości, które podziwiam i szanuję u osób, które takie poczucie mają z uzasadnionych powodów. Wyodrębnia z tłumu jednostki i bez zbytniego krygowania stawia tłum w odpowiednim szeregu, nie odbierając mu znaczenia:

Niezliczona ilość ludzkich zer składających się na masę tworzy jedność, która staje się wartością.

Ktoś jest głupi? No to jest. Przyziemny? Ok. Niektórych “nie stać na luksus rozumienia”, powiedzmy sobie szczerze.

... wszystko na tym świecie, co ma jakąkolwiek wartość, stworzone zostało wbrew szerokiej publiczności, przez małą grupkę ludzi wybranych, toczących odważną walkę przeciwko głupocie i zawiści tłumów. Nietzsche nie bez racji oceniał wartość każdej osoby według ilości samotności, jaką jest ona wytrzymać, to znaczy według dystansu, jaki dzieli jej duszę od tłumu.
Ludzie, w swojej masie mają tendencję do nienawidzenia rzeczy wybijających się ponad przeciętność.

No i odwieczny dylemat: mieć czy być. Jeśli wybiorę “mieć”, to znaczyć będzie, ze się zestarzałam i czas umierać.

Ludzie głupi i przyziemni sądzą, że postęp ludzkości polega na stałym gromadzeniu coraz to większej liczby rzeczy i idei. Otóż nie: prawdziwy postęp to rosnąca intensywność w postrzeganiu jakiegoś pół tuzina pierwotnych tajemnic, które w pomroce dziejów pulsują na kształt odwiecznie bijących serc.

Cytaty pochodzą z: José Ortega y Gasset, Dehumanizacja sztuki. Warszawa 1980

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz