1 grudnia 2010

Notes

Przeczytałam Doris Lessing Złoty notes. Sięgnęłam po to z wielką nadzieją, piszą, że to najważniejsza książka w dorobku Lessing, pozostawia trwały ślad itd, itp. Zaczęłam z entuzjazmem, pierwsze sto stron (z ponad ośmiuset) natchnęło mnie tysiącem myśli. Potem już mniej.
Jak ktoś to ładnie tu ujął: "jest to opowieść o przygnębiającym chaosie, którym jest ludzkie życie".
Po lekturze Marty Quest i Fali po burzy temat partii komunistycznej tymczasowo mnie znużył, więc ten wątek Złotego notesu trochę przemęczyłam, choć jeśli chodzi o Doris Lessing, to jestem zawsze na tak.
Trawa śpiewa pozostaje w moim osobistym rankingu na miejscu pierwszym.

Fragment o powieści w roli reportażu przykuł moją uwagę (równolegle czytam Kapuściński non-fiction, więc temat reportażu jest szczególnie aktualny).
Funkcja powieści się zmienia. Teraz książka stała się bastionem dziennikarstwa.
Lessing wyjaśnia to następująco: czytamy, aby dowiedzieć się czegoś o sferach życia nam nieznanych, o odmiennych kulturach, ale także o różnych klasach społeczeństwa. Ludzie są spragnieni informacji i poprzez książki zaspokajają potrzebę poznania. Powieść spełnia tu rolę reportażu.
Złoty notes ukazał się w latach sześćdziesiątych, XXI wiek rządzi się innymi już prawami, przepływ informacji nabrał tempa, ludzie są mniej cierpliwi, chcą mieć wszystko natychmiast. Po części książki spełniają tę rolę - poznawczą, po części rozrywkową. I chciałam powiedzieć - częściej, ale właściwie - niekoniecznie. Zaskakująco nieprzewidywalnie ludzie wybierają czasem książki nastawione na poznawanie (choć oczywiście naczelne czytadła mają się dobrze i to się nie zmieni, tu się nie łudzę. Proste składanie liter i chwila emocji - to najczęstsza motywacja do czytania).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz